ROUTER W DOMU.

Routera używam sporadycznie. Głównie wtedy, kiedy chcę bez użycia przewodów, przerzucać pliki z komputera na tablet, telefon. Albo odwrotnie. Zauważyłem, że podłączenie routera powoduje duże opóźnienia w nawiązywaniu łączności z serwisem WordPress. Tak dużym, że czas oczekiwania na załadowanie strony, przekracza moją cierpliwość. Zwłaszcza, że przy bezpośrednim połączeniu z siecią lokalną, załadowanie strony następuje szybko. Nie rozumiem dlaczego duże opóźnienia są tylko w tym jednym miejscu.   

INTERNETOWE EKSPERYMENTY. [cd1]

Nie chcę przedwcześnie chwalić się powodzeniem eksperymentu. Ale chyba mogę napisać, że już na książce mordek nie wyświetlają mi reklam wyraźnie nawiązujących do szukanych przeze mnie informacji o przedmiotach. Wynika z tego, że ograniczyłem im możliwość zbierania tego typu informacji na mój temat. Dobre i to, skoro nie sposób całkowicie uniemożliwić im szpiegowanie, a przy tym, należy pamiętać o tym, że książka mordek nie jest jedynym szpiegującym swoich użytkowników portalem.     

INTERNETOWE EKSPERYMENTY.

Już dawno zauważyłem, że niektóre cookie przestają być wykazywane, jako szpiegujące. Wcześniej były. Oprócz antywirusa używam jeszcze jednego skanera do wykrywania i usuwania szpiegującego oprogramowania. Niektóre cookie, pojawiały się w wynikach skanowania obydwu programów jako infekcje. Teraz w żadnym z nich. To tak, jakby gruźlica przestała być zakaźną chorobą. Być może po podaniu twórcom programów szczepionki dokieszennej, programy ślepną i odtąd nie widzą zagrożenia, które jeszcze niedawno dobrze widziały.  

Do naruszania prywatności użytkowników w Internecie, używa się także innych narzędzi. Na przykład segregowanie wiadomości e-mail. Korzystam z różnych kont pocztowych. Na wszystkich, wbrew mojej woli poczta jest segregowana. Żeby dokonać zgrubnej segregacji, trzeba odczytać przynajmniej nagłówki w przychodzących listach. Obawiam się, że nie tylko nagłówki są czytane. Segregowanie jest zbyt dokładne, aby o tym nie pomyśleć. Skorzystam z tego, że mam kilka kont pocztowych i napiszę sam do siebie list. List będzie pozbawiony nagłówka. Ciekawi mnie, jak będzie zakwalifikowany. 

Do szpiegowania użytkowników są używane usługi Google. Miałem te niechciane usługi, razem z niechcianą chromą przeglądarką. Instalując Google Earth, jeśli nie przeoczyłem możliwości odrzucenia propozycji, to bez mojej zgody zainstalowano mi Google Chrome. Odinstalowałem natychmiast i jedno i drugie. Ale pozostały w systemie aktywne usługi Google, mimo odinstalowania programów. Jakie zadanie miały spełniać, kiedy zrezygnowałem z używania programów od Google i dla kogo były te usługi? Pogrzebałem w XP i wyłączyłem je.

Mam konto na książce mordek. Jeśli tam istnieje coś takiego jak prywatność, to tylko jako jeden z wyrazów w słowniku. Jakiejkolwiek informacji szukałbym w sieci, to jeszcze tego samego dnia, wyświetlają mi się reklamy z ofertami sprzedaży przedmiotów, o których informacji poszukiwałem. Fakt, że nie szukałem ich z zamiarem kupienia, nie ma najmniejszego znaczenia. Używanie płatnego antywirusa z zaporą też nie ma znaczenia. Przecież podczas instalowania, proszą oni o łapkę na książce mordek. Więc jak tu pokazać, że ten portal szpieguje?

CZEMU POSITION ABSOLUTE POTRAFI BYĆ POSITION RANDOM (END)?

Nie jestem webmasterem, ale potrafię zbudować skromniutką stronkę internetową. Do tego celu używam irytującego programu, który zapomina co ma zapisać i potrafi robić inne figle, tak, jakby był w zmowie z przeglądarkami. W moim programie do opisania właściwości elementu są odpowiednie narzędzia. Teoretycznie mogę na stronie ustalić położenie elementu graficznego, lub tekstu, w wybranym przez siebie miejscu. Teoretycznie tak, a już praktycznie niekoniecznie. Wczorajsze próby umieszczenia licznika we wskazanym miejscu nie powiodły mi się. I nie wiem dlaczego.

Po podaniu atrybutu position absolute i współrzędnych, licznik wyświetlał mi się w wyznaczonym miejscu, wyłącznie w programie do pisania stron. Natomiast w obydwu użytych przeglądarkach, licznik pojawiał się w innym miejscu. Według mojego zapisu, licznik miał być widoczny na ekranie po lewej stronie. Wyświetlał się w prawym dolnym rogu, na samym końcu strony, poza obszarem widocznym na ekranie. Sprawdziłem wpisane wartości. Niczego nie pomyliłem. Przeglądarki wyświetlały po swojemu. Aktualnie poszukuję problemu, który tym razem jest w moim komputerze.

  

MÓJ PIERWSZY ZAINFEKOWANY KOMPUTER

To było dawno temu. Stałem się posiadaczem słabego komputera z Windows 98 i dostępu do Internetu. O programach chroniących komputer przed wirusami, wiedziałem, ale nie miałem pojęcia o istnieniu programów wykrywających i usuwających oprogramowanie szpiegowskie. Nie wiedziałem o wielu innych przydatnych rzeczach. Buszowałem po sieci, szukając czegoś interesującego. W krótkim czasie zauważyłem, że komputer zaczyna coraz wolniej otwierać strony i w ogóle działał coraz wolniej. Początkowo pozory poprawy przynosiło wyłączenie i ponowne uruchomienie komputera.

Poradzono mi zainstalować Ad-Aware firmy Lavasoft. Wyszukał około 160 różnych szpiegujących paskudek. Komputer ożył. Potem miałem paskudną przygodę. Do dziś nie wiem co było prawdziwą przyczyną zainfekowania komputera i uniemożliwienia wykonania świeżej instalacji systemu. Albo przeglądając zawartość kwarantanny w Ad-Aware coś sam uruchomiłem, albo kliknąłem w coś, czego nie zauważyłem podczas przeglądania jakiejś strony. Zapamiętałem tylko maleńką „karteczkę” z migającą belką, która mieniła się kolorami. Od pomarańczowego do jaskrawej czerwieni i wyświetlał się napis „click here”.

Ani here, ani gdzie indziej kliknąć nie chciałem i zabierałem kursor od migającej karteczki. Niestety karteczka uparcie goniła kursor po ekranie. Wyłączyłem swój komputer z nadzieją, że tym sposobem pozbędę się intruza. Niestety nie. Po ponownym uruchomieniu, karteczka już nie prosiła o kliknięcie. Zapragnęła abym ją gdzieś umieścił. Wysłałem ją do kosza, po czym opróżniłem kosz. Niewiele brakowało, aby los karteczki podzielił mój komputer. Zanim uratowano mój komputer przed wyrzuceniem, obejrzałem komunikaty: „wystąpił problem z… program zostanie zamknięty”. I tak się to powtarzało ileś razy, aż komputer zamilkł.

Doszło do tego, że ekran robił się czarny zaraz po wyjściu z BIOS-u. Próby sformatowania dysku i wykonania świeżej instalacji okazywały się nieskuteczne. Teraz w takiej sytuacji, na pewno przetestowałbym skuteczność dysków ratunkowych, skanujących komputer przed uruchomieniem systemu. I natychmiast po wykonaniu testu, bez względu na wynik, wykonałbym świeżą instalację systemu. Dysk udało się sformatować przy użyciu płyty instalacyjnej XP. Ponieważ inny jest system plików pomiędzy tymi systemami, dysk trzeba było jeszcze raz formatować. I do zakupu nowej płyty głównej i systemu XP, jeszcze Windows 98, był parę miesięcy przeze mnie używany.    

FORUMOWE PORADY

Kilka wpisów wcześniej wspominałem o swojej przygodzie z usuwaniem wirusów z cudzych komputerów. W komentarzach podrzucono mi linki do forum, gdzie opisywane były sposoby pozbywania się wirusów, bez konieczności uruchamiania systemu. Zajrzałem tam i ujrzałem niebywałą rzecz. Patrz na zrzut:

Wierzę w talent tego kogoś. Jak trochę poćwiczy, to zdąży uruchomić ISO, jeszcze przed włączeniem komputera. A przerażony wirus, widząc co się dzieje, sam się odinstaluje z komputera, dokładniusieńko czyszcząc za sobą rejestr. I może znów coś fantastycznego przeczytam.     

 

DRUKARKI CANON IP 4300 I HP DESKJET INK ADWANTAGE 1515

Do niedawna cieszyłem się drukarką Canon. nabyłem ją kilka lat temu za 240 złotych. Do jej zalet zalicza się szybkość wydruku z równoczesnym zachowaniem bardzo dobrej jakości druku. Nie ustąpiła pod tym względem wydrukom u miejscowego fotografa. Dodatkowymi atutami tej drukarki jest przystosowanie jej do wykonywania nadruków na płytach CD i DVD. Można na niej wykonywać nadruki na koszulki. Do tego celu stosuje się specjalny papier, z którego nadruk jest na koszulkę „przeprasowywany” gorącym żelazkiem. Nie ma wbudowanego skanera. Nowsze drukarki mają. Warto jeszcze wspomnieć o oprogramowaniu, które też na uwagę zasługuje.

Ponieważ od czasu do czasu potrzebuję skanera, a w Canonie mam uszkodzony mechanizm przesuwający papier fotograficzny, zakupiłem sobie nową drukarkę. Tym razem HP. Jestem niemal całkowicie zawiedziony. Pomijając skaner, reszta to porażka. Wydruki trwają o wiele dłużej, niż w Canonie, nie ma możliwości wydrukowania zdjęcia bez ramek na papierze 10 x 15 cm. Przy tym są o wiele gorszej jakości. Oprogramowanie nędzne. Za to podczas instalacji oprogramowania, jest proponowane zainstalowanie chromej przeglądarki i toolbara z Google do IE. I oczywiście spam polecający jakiś internetowy sklep z materiałami do tego badziewia. 

Oryginalne atramenty do obydwu drukarek są bardzo drogie. Jeszcze nie wiem jaka jest wydajność drukarki HP. Komplet atramentów do Canona pozwala mi na wydruk około dwustu zdjęć (bez ramek) wysokiej jakości o wymiarach 10 x 15 cm. Koszt zestawu oryginalnych atramentów przekracza cenę nowej drukarki HP i to zniechęca do kupowania atramentów oryginalnych. Zamienniki są zdecydowanie tańsze i gorsze. Komplet atramentów do HP kosztuje około 80 złotych, ale na ile zdjęć to może wystarczyć? Spróbuję naprawić Canona, a HP będzie służyć tylko jako skaner. I jeszcze jedno, żeby nie zapomnieć. W niektórych drukarkach HP, nie ma powodu martwić się o głowicę drukującą. Jest w pojemnikach z atramentem. W Canonie jest wbudowana do drukarki i trzeba uważać, żeby nie pozatykały się w niej dysze.    

 

TAJNE ZNACZKI VIVALDI I AWARIA KOMPUTERA

Po ostatnich aktualizacjach, oglądałem „tajne” znaczki, zamiast swojego profilu. Pomagało odświeżanie strony. Zjawisko występowało wyłącznie na tym portalu i było niezależne od użytej przeze mnie przeglądarki. Przeglądanie innych stron odbywało się bez jakichkolwiek zakłóceń. Dlatego uważam, że przyczyna tego stanu rzeczy tkwi w tym serwisie. Jakby tego było mało, doszła jeszcze awaria komputera. Zaczął mi się wyłączać bez widocznej przyczyny, aż doszło do tego, że system w ogóle nie chciał startować. Winowajcą okazał się sznur od zasilania.

Po wymianie sznura doprowadzającego prąd do komputera, komputer przestał się wyłączać, ale system nie od razu zaczął pracować. Kilkakrotnie i gwałtownie odłączone zasilanie od komputera narobiło bałaganu w systemie. Wyświetlił mi się komunikat o konieczności dokonania naprawy systemu. Oczywiście wykonałem podpowiedziane czynności i po kilku minutach system został przywrócony. Wprawdzie tajnych znaczków już nie ma, ale to nie znaczy, że nie ma problemów. 

ASYSTENT POBIERANIA

Co to jest asystent pobierania, komu i do czego to badziewie służy? Dlaczego nie można bez żadnych przeszkód pobrać ze strony interesującego nas programu? Ten asystent jest pobierającemu tak samo potrzebny do pobrania pliku, jak teściowa w łożu małżeńskim. Ta forma udostępniania darmowych programów do pobrania, jest coraz szerzej stosowana.

Mnie ten sposób irytuje i nie korzystam z tych rozwiązań, chyba, że nie uda mi się w innym miejscu znaleźć interesującego mnie programu. Mnie interesuje instalator programu, który potem mogę sobie zainstalować na komputerze w odpowiadającym mi momencie. I bez konieczności łączenia się z Internetem. 

Niestety tego podczas korzystania z asystenta nie ma! Zamiast pobrania instalatora, rozpoczyna się instalacja. I przy tej okazji, następują próby zainstalowania zbędnych nam narzędzi w przeglądarce i czasem niechcianej chromej, albo innej pamięciożernej przeglądarki internetowej. Chociaż zdarza się także to, że do instalatorów programów, są dokładki i trzeba uważać podczas instalacji, aby tym sposobem nie nabyć jakiegoś szpiegującego „toolbara”.

Jakiś czas temu, pokazano mi program mieniący się być antywirusem. Nie miałem czasu aby się z tym programem zapoznać i pomyślałem, że go sobie pobiorę, przeskanuję instalator i przetestuję przed nabyciem nowszej wersji płatnego antywirusa. Niestety znalazłem jedynie asystenta, który miał mi zainstalować nieznany mi program.

W Internecie krążą o tym programie różne opinie. Między innymi są tacy, którzy określają program mianem szpiega, a także przypisują mu infekowanie komputerów. Są i tacy, którzy ten program sobie chwalą. Nie wiem, którzy z nich mają rację. Ja nie zainstalowałem tego na swoim komputerze i innym też radzę zachować w takich przypadkach ostrożność.