Owad, który z niewiarygodną sprawnością porusza się po powierzchni wody.
Just another Vivaldi.net Userblogs Sites site
Owad, który z niewiarygodną sprawnością porusza się po powierzchni wody.
Za wpis „Precz z katopolandem!”, zostałem usunięty z grona znajomych przez jedną z użytkowniczek książki mordek. Mam nadzieję, że większość odbierze wpis, jako protest przeciwko czynieniu z Polski państwa wyznaniowego. A niestety, ma to miejsce. Dowodzi tego spór o in vitro i wypowiedź Andrzeja Dudy, który chce być prezydentem Polski. Dudę zostawiam w spokoju i wracam do pani, która jest nietolerancyjna i najwyraźniej usiłuje narzucać swoje zdanie najbliższemu otoczeniu. Ponieważ zostałem usunięty za znajomych za to, że się wyrazić coś sprzecznego z jej poglądami, zastanawiam się, jakie byłyby konsekwencje mojego wpisu, lub podobnej wypowiedzi w innej sytuacji. Gdyby ta pani miała władzę w rękach i mogła karać.
Kilka dni temu usłyszałem o wycięciu pacjentowi zdrowej nerki. Dziwi mnie to niezmiernie, jak mogło dojść do wycięcia zdrowego organu? W szpitalach chirurdzy wykonują najróżniejsze operacje. Na przykład jest tak, że usuwa się tylko uszkodzoną część organu. Jeśli można rozpoznać która część organu jest chora i ją usunąć, czemu nie da się rozpoznać całkowicie zdrowego organu? Czy może być tak, że organ uszkodzony od wewnątrz, na zewnątrz wygląda jak zdrowy? Nie wiem tego, ale wiem, że nie trzeba być lekarzem, aby umieć odróżnić lewą stronę od prawej.
Nie sądzę, aby przed operacją sprawiało trudność sprawdzenie historii choroby i tożsamości pacjenta. Bo, może innemu miano „wyjąć” nerkę, po przeciwnej stronie. Ponieważ wycięto zdrową nerkę, najwidoczniej nikt nie pokwapił się o sprawdzenie przed operacją, czy wszystko jest w należytym porządku. W związku z tym, za konieczne uważam zadanie pytania o to, co się stało ze zdrową nerką? Pytam się o to, ponieważ pacjent pozbawiony zdrowej nerki, ma czekać na dawcę. Skoro można wszczepić cudzy organ, czy nie dałoby się w to miejsce wstawić własnego? Czyli co? Zdrowa nerka się zmarnowała i już nikomu nie posłuży?
Miasto się przebudowuje. Znikają stare budynki, a ich miejsce zajmują nowe. Czasem się zdarza, że niektóre z nich, zły los omija. Jeden ze starych budynków, jest na wiosnę, dobrze widoczny z głównej ulicy. Latem mniej, gdyż przesłania go zieleń. Jakoś tak się składało, że ani razu jeszcze nie byłem na podwórku, przed tym budynkiem. A ten budynek, choć stary i zaniedbany, może właśnie dlatego, wydaje się kryć jakieś tajemnice. Tych już mu nikt nie wydrze. Może by tak tam kiedyś zajrzeć?
Lubię wyszukiwanie i fotografowanie odbitych obrazów w zwisających z listków i gałązek kroplach wody. Można w nich dostrzec budynki odwrócone do góry nogami, czasem rośliny niedaleko rosnące.
Zdjąłem motylka z mokrego listka. Motylek zamoczył sobie skrzydełko i suszył je na mojej dłoni. Najwyraźniej pobyt na niej mu odpowiadał, bo wcale nie uciekał i musiałem zrobić „trzęsienie ręki”, żeby motylek sobie pofrunął.
Leżał na plecach i bezradnie przebierał nóżkami. Nie mógł stanąć o własnych siłach na nogi. Postawiłem go na nogi, a on nie od razu zaczął iść. Pewnie owad był zmęczony, a może….
To kwiczoł – ptak z rodziny drozdów. Jest ich u nas dosyć dużo. Kiedyś próbowałem jednego uratować, ale nie powiodło mi się. Miał biedaczysko poranione całe plecy. Młode, które jeszcze słabo fruwają, mogą stać się łatwą zdobyczą drapieżnika. Dwukrotnie udało mi się podejść bardzo blisko do pisklaka. Żaden z nich, nie uciekał przede mną. Siedział na gałęzi spokojnie i przyglądał mi się.
Ten pisklak ze zdjęcia, już jest większy od wróbla. Ale jego dziobek, jeszcze jest niewyrobiony, a i główka jeszcze nieuczesana. Tych ptaków jest w pobliżu osiedla mieszkaniowego dość dużo. Ich pożywieniem są robaki. Po złapaniu robaka, przyjmują zabawne pozy, tak, jakby były dumne z udanego polowania i sprawiają wrażenie oczekujących na medal.
Kiedyś już chyba opowiedziałem o niezamierzonym zainstalowaniu chromej przeglądarki na moim komputerze. Wtedy instalowałem Google Earth i razem z tym programem zainstalowało się chrome dziadostwo! Być może przez moją nieuwagę, ale to nieistotne. Mój XP wyraźnie dłużej się uruchamiał i uruchomiony, także był mułowaty. Chroma przeglądarka wyleciała natychmiast po zainstalowaniu. W menedżerze procesów, były uruchomione trzy usługi Google. Odinstalowałem także Google Earth, ale niechciane usługi pozostały. Dlaczego pozostały i po co, skoro programy zostały usunięte??? Usługi oczywiście wyłączyłem, a wraz z nimi, zaufanie do firmy Google!
Z tutejszego forum dowiedziałem się o istnieniu chromych rozszerzeń. Na przykład o aplikacji blokującej slajdy na polskich portalach internetowych. Jakie slajdy i dlaczego ktoś może chcieć blokować nie wiem. Ale nie to jest istotne. Zaciekawiło mnie nadawanie identyfikatorów użytkownikom owych aplikacji. Rozumiem to, że aplikacja może działać dopiero po uzyskaniu uprawnień. Nie rozumiem po co użytkownikowi darmowego rozszerzenia, potrzebny jest identyfikator. No, po jakiego on komu anioła?
John Kerry, składając Polakom „trzeciomajowe” życzenia, powiedział: „Pokazaliście do czego zdolni są ludzie, jeśli mogą sami decydować o własnym losie – powiedział.” I to jest prawda. Z jego rzępolenia wynika, że Polacy nie mogą o sobie decydować! Polacy nie mogą, ale muszą robić to, co każe Waszyngton oraz Bruksela. Na przykład, wbrew polskiej racji stanu, na życzenie zawodnego dużego brata, uczestniczyć w antyrosyjskich sankcjach i w konsekwencji szukać sobie nowego rynku zbytu na polskie jabłka. No właśnie! Polskie jabłka! O kropki, czy my mamy oprócz jabłek coś wielkiego, czym moglibyśmy się szczycić? Może są jakieś polskie nowoczesne zakłady pobudowane po przemianach ustrojowych? Pytań w tym stylu, mógłbym zadać tyle, że starczyłoby ich do napisania książki, ale na wszystkie, byłaby jedna, taka sama odpowiedź: NIE!