Featured

Zaczynam sobie przypominać…

Zaczynam sobie przypominać stare piosenki, które dawno temu grałem i dawno temu układałem je pisząc teksty do skomponowanych przez siebie melodyjek. Żadne tam jakieś dzieła, czy przeboje nie były, nie są i nie będą. Nawet o to nie zamierzam się starać. Już jest na to za późno. Ale dla własnej przyjemności nie zaszkodzi przeznaczyć na to trochę czasu. Zaczynam sobie przypominać, bo niestety pozapominałem. Tak swoje własne, jak i te, których nauczyłem się od innych.

Jeśli chodzi o znane stare piosenki, bywa tak, że dawniej mi się podobały, a teraz nie. Parę razy pomyślałem sobie, a może by tak nauczyć się tej piosenki, jakiegoś zespołu? No tak, ale nie zapamiętałem jej. Po odsłuchaniu na YT już nie mam ochoty uczyć się tego utworu. Pomimo, że nie zapamiętałem tekstu, ani nawet melodii, to wciąż pamiętam towarzyszący mi nastrój podczas słuchania tych piosenek. Dziś już nie ma tego nastroju. Przeminął wraz z upływem czasu.

Tamten nastrój oczywiście już nie powróci. Bo nie powrócą tamte chwile, które były treścią tamtych dni. Wszystko już jest inne. Nawet tamte miejsca wyglądają inaczej niż wtedy. Stara chatka opuszczona, nie ma już ogródków, które były przed oknami. Nie ma tamtych sprzętów, jedynie przez sentyment zachowałem ich fragmenty. Jeszcze może dałoby się odnaleźć ślady przeszłości w tamtym miejscu, ale nie istnieją sprzyjające temu okoliczności. Parę miesięcy temu, naszło mnie na wspomnienia i napisałem tę piosenkę:

A jednak przedwcześnie…

Przedwcześnie wyraził ktoś pewność, że na czymś zna się lepiej niż ja. Zaproponowałem temu komuś ostrożność w takich osądach, żeby nie okazało się coś wprost przeciwnego. I okazało się, ale nie czuję z tego powodu żadnej satysfakcji. Potrzebował mojej pomocy w czymś, co ja zrobiłbym bez korzystania z pomocy drugiej osoby. Dzięki temu przekonał się, że czegoś o czymś nie wie i jego stopień znajomości zagadnienia nie przewyższa mojego. Owszem wie o niektórych rzeczach, które są mi obce, a też o innych, które zapomniałem. Tak, że ja też nie mam co się wywyższać.

Minimalna odległość ostrzenia od matrycy?

Posiadam obiektyw makro, który umożliwia uzyskiwanie ostrego zdjęcia z odległości 13 milimetrów. Znam kogoś twierdzącego, że minimalną odległość ostrzenia podaje się od matrycy. Wspomniany obiektyw ma długość 7,5 centymetra. Pomiędzy mocowaniem obiektywu, a matrycą jest dystans w przybliżeniu jednego centymetra. Ów znajomy dostał pytanie w jaki sposób matryca przybliża się do fotografowanego obiektu, czy może kurczy się obiektyw po to, aby jego twierdzenie stało się zgodne z prawdą.

Bajdurzenie?

Bajdurzenie tak, ale spowodowało sprawdzenie, czy posiadane przeze mnie informacje z zakresu prawa są aktualne. Wyszło mi na to, że tak! Temat mnie kiedyś interesował, ale wtedy były trudności z dostępem do informacji. Mnie potrzebne udało się znaleźć z miejskiej bibliotece. I te są aktualne nadal. Dziś mogę wiele potrzebnych informacji znaleźć nie wychodząc z domu. Toteż bajdurzenie o czymś, może wynikać z niezrozumienia dostępnych informacji, albo jest to spowodowane wprowadzeniem przez kogoś w błąd.

Skoro jest bajdurzenie o czymś, to jest jakieś tego podłoże. Na przykład nieporozumienia pomiędzy osobami spowodowane niechęcią i może nawet jakimiś nieprzyjaznymi poczynaniami przez jedną ze stron, a nawet przez obie strony. To trochę tłumaczyłoby bajdurzenie, ale prowadzi też do wniosku, że w związku z nieprzyjaznymi poczynaniami, były podejmowane jakieś kroki mające coś zmienić.

Musi się przekonać.

Zamierza zmienić dostawcę usługi internetowej, gdyż uważa, że to usługodawca odpowiada za problemy z utrudnieniami z oglądaniem programów telewizyjnych będących w pakiecie. Nie daje sobie w żaden sposób wytłumaczyć, że jego problemy są spowodowane z przyczyn niezależnych od dostawcy usług. W  przypadku istnienia problemów z odbieraniem programów telewizyjnych, zrezygnowałbym z pakietu telewizyjnego i zostawiłbym dostęp do Internetu. Parę pieniędzy mniej do wydania.

Internet mamy obydwaj od tego samego dostawcy, z tą różnicą, że ja nie korzystam z żadnego pakietu telewizyjnego. Na działanie urządzeń umożliwiających dostęp do stron internetowych, nie mam żadnych zastrzeżeń. Do niektórych „zmulonych” stron mam. Ale to nie jest wina firmy udostępniającej dostęp do sieci internetowych. Nie wiem co jest powodem zakłóceń irytujących mojego znajomego. Nie wiem też, jak często pojawiają się te problemy. przypuszczam, że część z nich, jest zawiniona przez niego samego.

Dane exif.

Prawdopodobnie większość fotografujących wie jakiego rodzaju są to dane i jakie informacje zawierają. Mam poważne powody, aby uznać te dane za niezbyt wiarygodne, a nawet całkiem niewiarygodne. Znam serwis, w którym oprogramowanie odczytuje nieistniejące dane i gubi te, które istnieją rzeczywiście. Fałszywe dane exif są podawane w przypadku korzystania z obiektywu manualnego, niemającego połączeń elektrycznych z aparatem i ostrość oraz przysłonę trzeba ustawiać ręcznie. Ponieważ obiektyw nie ma połączeń elektrycznych z aparatem, aparat nie odczytuje wartości przysłony i ta wartość nie jest zapisywana w pliku. Ale czas ekspozycji nadal ustawia się w aparacie i tą wartość exif zawiera. Ale serwisowe oprogramowanie, z nieznanych mi przyczyn podaje fikcyjną wartość przysłony i usuwa z danych czas ekspozycji.

Kandydat na radnego :)

Jeszcze nawet nie wystartował, a już jest ważny. Bo, on jeden będzie niezależny, a tamtych będzie po siedmiu z obydwu przeciwnych stron. Będą zabiegać o jego głos, bo będzie decydujący. No kropki, to sobie wykombinował. Na czym oparł założenie, że zostanie wybrany na radnego nie powiedział, a ja go o to nie zapytałem. Nie zapytałem nawet o program, bo jakoś nie widzę go w tej roli i na pewno mojego głosu nie otrzyma. Nie wydaje mi się też, aby miał szanse zostać wybranym. Już na początku przewiduję dla niego kłopoty z prezentacją. Zacznijmy od jego opinii, przejdźmy do jego dokonań i natychmiast szanse jawią się jako mizerne, a nawet bardzo mizerne.

Cudzymi rękami…

Wczoraj spotkałem znajomego, który opowiedział mi o niemożności nawiązania kontaktu telefonicznego z naszym wspólnym znajomym. Stwierdził, że taka sytuacja trwa od kilku dni i poprosił mnie o to, abym ja spróbował się z tym znajomym skontaktować. Prośba była uzasadniona, bo nasz znajomy ma muchy w nosie i czasem strzela focha. Moje próby dodzwonienia się do niego zakończyły się niepowodzeniem. On również nie odebrał telefonu.

No to zaczęło wskazywać na to, że coś niedobrego się stało. Żaden z nas nie wiedział dlaczego nie można się dodzwonić. Ja wiedziałem o kompletnie idiotycznych zagrywkach znajomego. Na przykład telefon był wyłączony i jeszcze trzymany w metalowym pudełku. Albo innym razem całkowicie wyciszony sygnał. Ale podobną wiedzę o dziwnych zachowaniach naszego znajomego posiadał również ten, który mi o tym powiedział. Nie zdecydował się na natychmiastowe działania, aby poznać przyczynę.

W trakcie późniejszych rozmów telefonicznych, usiłował się mną posłużyć, pomimo tego, że wiedział o moim zmęczeniu po rowerowej wycieczce i choć sam mógł wcześniej coś zrobić. Dowiedział się dziś z rana, ponoć uruchamiając jakieś swoje sposoby zdobywania informacji. Dziwne, że nie skorzystał z tych sposobów wcześniej. Kilka miesięcy wcześniej, też nie mogłem się dodzwonić i jeszcze tego samego dnia rozpocząłem próbę ustalenia, czy znajomemu coś się nie stało. Wtedy akurat nie, tylko miał podobno wyciszony telefon.

Teraz dla mnie była sytuacja co najmniej dziwna. Jeśli mój informator nie był skłócony z naszym znajomym, to miał powody do nawiązania kontaktu z jego rodziną. Jednak tego nie zrobił, co jeszcze można na różne sposoby wytłumaczyć i nawet usprawiedliwić. Jednak próby przerzucania na mnie tego, jakoś mi się nie podobają. Inaczej patrzyłbym na prośbę wspólnego sprawdzenia, tzn. udania się na miejsce we dwóch. Ale już wiemy co się stało. Nasz znajomy miał trochę szczęścia. Pojawiła się u niego jego córka i sprowadziła karetkę pogotowia. Prawdopodobnie miał udar.