Do durnowatej tradycji z polewaniem wodą, dołączają się jeszcze głupsze reklamy. Od dawna w treściach reklam jest obecny seks. Niekiedy bardziej promuje się rozpustę od polecanego towaru. Wiadomo, że autorowi reklamy chodzi o kasę za swoją „pracę” i zaczynam podejrzewać, że cierpi na brak seksu, co sygnalizuje w treści reklam. Jeśli jest to mężczyzna, to myśli dyndakiem. Skoro twórca reklamy myśli dyndakiem, to dyndak z niego wyjdzie, choćby nie wiadomo jak chciał to ukryć. Ale on nie chce, ponieważ chce na dyndaka oddziaływać. Świntuch jeden. Oczywiście chętnych do zarobienia pieniędzy jest więcej. Chce je zarobić też ten, kto zleca wykonanie reklamy. Ten świntuch też bawi się cudzymi dyndakami, ale on zasłania oczy potencjalnym klientom „tradycjami”. A tak wygląda „tradycja”:
Przypomnę fakt, że dawniej polewano wodą dziewczyny, co robiono rano. I jest to tradycja pogańska. Wróćmy do plakatu. Lany poniedziałek zaczyna się dopiero o godzinie dwudziestej! O kropki! Na plakacie nie ma wiaderek, konewek, ani nawet popularnych niegdyś sikawek w kształcie jajka. Ale jaja! Jaki jest przekaz tego plakatu? Jaką rolę pełni plakatowy obiekt umieszczony nad informacją o dacie i czasie imprezy? Czy to jest sikawka? Czy już jest przygotowana do imprezy, czy dopiero trzeba ją przygotować? Już jest napełniona, czy dopiero trzeba będzie ją napełnić? Jeśli dopiero, to czym? Patrząc na ten plakat, mam wrażenie, że jest to pusta skarbonka. Skarbonka w lany poniedziałek? Bez jaj panowie, bez jaj. Lanie wody macie na okrągło przez cały tydzień. I skarbonki do napełniania też.
Bez jaj, panowie, bez jaj. I bez mydlenia oczu. I bez lania wody. Taki śmigus dyndus, możecie mieć o wiele częściej, niż raz do roku. Skarbonki też. Kończę wpis życzeniem spokojnego i suchego dyngusa. Śmigus dyndus zostawmy myślącym dyndakami.