Covidnie

Covidnie to wyraz powstały z wyrazów covid i brednie. Mam dość bzdur na ten temat. Mam dość bredni o wyższości masek nad przyłbicami i bredni o ich skuteczności. Mam też dość bredni o szczepionkach i teorii spiskowych o nanoczipach mających być przy tej okazji wszczepianych. Mam dość całkiem idiotycznych obostrzeń i ich jeszcze głupszych uzasadnień.

Mam dość utrudnień z dostępem do lekarza pierwszego kontaktu i pisania kompletnie idiotycznych oświadczeń zanim dostanę się do specjalistycznej  poradni, albo do laboratorium.

  O ile pierwsze pytanie jest normalne, o tyle drugie niekoniecznie. Przecież  codziennie spotykam różnych ludzi, w różnych miejscach i wcale nie muszę wiedzieć, czy oni na to chorowali, i czy aktualnie nie są nosicielami wirusa tego, albo innego. Trzecie pytanie jest kompletnym nonsensem. Nie sądzę, by ktoś mający kwarantannę ryzykował zapłacenie grzywny. Ostatnie już jest takim idiotyzmem, że się w głowie nie mieści. Przecież zanim wypełnię oświadczenie,  już mam sprawdzoną temperaturę. Kaszlu raczej ukryć się nie da. Utrata węchu i smaku też niekoniecznie świadczy o zarażeniu się poszukiwanym koronawirusem. Kaszel też może być spowodowany inną chorobą, niekoniecznie płuc.

Dziwaczne sny.

Dość często miewam dziwaczne sny. Czasem mają związek z tym co robię, z tym co widziałem, a czasem są dla mnie zaskakujące. Ostatniej nocy, śnił mi się ktoś, kogo już dość długo nie widziałem, ani samego, ani z jego partnerką. Nie wiem, czy byliby obiektami mojego zainteresowania, gdyby nie to, że do pewnego czasu, zawsze chodzili razem.

Potem jej coś się stało. Dowiedziałem się, że nie mogła wstać, a on dzwonił po pogotowie. Widziałem go kilka razy samego, ale przypomniałem sobie, że nie potrafię określić, kiedy go ostatni raz widziałem. Przyśnił mi się, że gdzieś go spotkałem, w jakimś miejscu wyglądającym jak fotograficzne nakładki z dwóch, lub więcej różnych ekspozycji. We śnie zapytałem go o nią, czy jest już zdrowa. Odpowiedział mi, że stan jej zdrowia uległ poprawie.

Drugi sen z tej samej nocy dotyczył innej pary znajomych, o których od dawna w ogóle nie myślałem. Zastałem ich w jakimś bałaganie, na łóżkach porozrzucana była odzież tej pary i ich córki. Kiedyś pomagałem im trochę przy komputerach, ale już dawno urwał mi się kontakt z nimi. No i nic się nie wydarzyło, co mogłoby mi o nich przypominać. Drugi sen jest mnie zaskoczeniem, tym bardziej, że bałagan nie pasuje mi do tych ludzi. O tych z pierwszego snu, czasami myślę.

Zaczynam unikać frustrata.

Zaczynam unikać frustrata i idioty zarazem. Frustrat jest idiotą, który całym swoim postępowaniem, uniemożliwia posiadanie innego zdania na temat jego osoby. Jest wyznawcą teorii spiskowych. I nie stanowiłoby to dla mnie problemu, gdyby nie próbował mnie zmuszać do wysłuchiwania swoich chorobliwych urojeń.

Niech sobie wierzy w co chce i nie wierzy w to, co rzeczywiście istnieje. Nic mi do tego. Ale próby wtłaczania mi bredni jako prawdy do głowy i próby wciągnięcia w bicie piany jest nieakceptowalne. Zresztą nie wiem, czy poza biciem piany, nie kryje się coś w jego chorej łepetynie.

Ma nawalone pod czerepem na tle kradzieży. Na widok dowolnej budowy domu, zaczyna się jazgot. A to działki zakupione po znajomości, a to nie jest możliwe, aby ktoś uczciwie dorobił się pieniędzy umożliwiających budowę, nie ma siły – nakradł. I tak słychać w głosie żal pomieszany z zazdrością, bo on sobie nie może pozwolić na taki wydatek. Bo co? Bo nie miał gdzie nakraść, ani zarobić?

Kilka razy dostał ostrą reprymendę, ale skutek prawie żaden. Jeśli nawet uda się przerwać jego bezsensowny słowotok, to, to szczęście trwa tylko chwilę, po której, rozpoczyna się kolejna runda. Mam tego dość. Postanowiłem unikać jego towarzystwa. Pech chciał, że akurat dzisiaj go spotkałem. Swoimi dyrdymałami, utwierdził mnie w przekonaniu, że nie mają sensu żadne rozmowy z nim i o niczym. I, że im dalej od niego, tym lepiej. Niech te bzdury splata komuś innemu. Może ktoś inny chętnie będzie słuchał jego chorych wywnętrzeń. Ja mam dość.

Szantaż idioty i skojarzenia.

Kolejny raz wylądowała w spamie próba szantażowania mnie, co bardzo mnie bawi. Niedouczony hacker zabrania mi pisania na blogach o jego dokonaniach i żąda ode mnie bitcoinów za jedyne 1400 dolarów. Jedyne co mu mogę zaofiarować to karę. Pieniędzy nie otrzyma pod żadnym pozorem i w żadnej walucie. Tudzież w bitcoinach także nie.

Tym razem jeszcze sprawdziłem czego niedouczony hacker oczekuje ode mnie. Domyśliłem się po nagłówku listu od półgłówka i go otworzyłem. Po przeczytaniu steku bzdur, zastanawiam się, co ten dureń zrobi, jeśli jego próby zostaną usunięte bez czytania? Znudzi mu się pisanie, czy dalej będzie szukał szczęścia?

Można się wściec..

Tak. Można się wściec podczas rozmowy z niektórymi ludźmi, którym wydaje się, ze pozjadali wszystkie rozumy. Nie dociera do takich ludzi informacja o braku zainteresowania jakimś zagadnieniem, ani o tym, że gadają bzdury. Bredzą dalej. Nadal usiłują swoje widzimisię forsować przez wskazywanie jakichś „faktów”. Cudzysłów dlatego, że nie wiem, czy się posłużyli prawdą, a nie sprawdzam tego, bo mnie to nie interesuje.

Jednak bywa, że tacy zaliczają wpadkę za wpadką w dość nietypowy sposób, z czym się ostatnio zetknąłem. Ostatnia taka wpadka była nad małym wodospadem. Chodziło o wykonanie takiego zdjęcia, na którym uzyska się rozmycie na wodzie i wyraźnie widoczne otoczenie.

Okazuje się, że moim aparatem jest niemożliwe wykonanie takiego zdjęcia przy słonecznej pogodzie, ponieważ nie mogę wystarczająco ograniczyć ilości światła wpadającego przez obiektyw. To z kolei wyklucza zastosowanie dłuższej ekspozycji z powodu powstawania wypalonych obszarów na zdjęciu. Podpowiedziano mi zwiększenie czułości (pobicie ISO) i nie był to żart. Ktoś, kto robi takie pomyłki chce się przedstawić jako dobrze znający tajniki fotografowania.

Manipulacje…

Nie wiadomo komu wierzyć. Obejrzałem jakiś filmik na Facebooku, w którym pokazano wywiad z lekarzami z wrocławskiego szpitala. Nie upłynęło więcej, niż dwa dni, poczytałem o tym filmie, że był to film zmanipulowany. Że wypowiedź pochodziła z okresu, kiedy w Polsce jeszcze nie było zakażonych koronawirusem, ale to moim zdaniem jest kłamstwem udającego blogera.

Zarówno w filmie, jak i na blogu podawano jakieś bełkotliwe argumenty dotyczące śmiertelności powodowanej przez tego wirusa. Temu od razu nie chciało mi się uważniej przyjrzeć, właśnie przez ten bełkot. Udało mi się za to zapamiętać z nagrania część wypowiedzi, która świadczyła o kłamstwie blogera.

Lekarz mówił o braku leczenia, o obserwowaniu zgłaszających się osób, które obawiały się, że są zakażone koronawirusem. Mogłyby się obawiać zanim to dotarło do Polski? Coś mi się wydaje, że w Polsce jeszcze nie było testów umożliwiających wykrycie tego zakażenia. Ale tego nie jestem pewny. Filmik podobno został usunięty z You Tube. Jeśli tak, to już nie da się go ponownie obejrzeć i znaleźć potrzebnych informacji, aby móc stwierdzić komu bardziej nie wierzyć.

Koronawirus.

Rzygać mi się chce od idiotycznych zaleceń i obostrzeń mających rzekomo na celu ograniczenie zakażeń koronawirusem. Kiedy patrzę na rządową stronę z informacjami o liczbie wykrytych zarażeń i zmarłych w wyniku zakażenia, a przy nich na ich wiek, to informacje te są dla mnie niewiarygodne. Osoby, które uznano za śmiertelne ofiary zarażenia koronawirusem, mają choroby współistniejące i znaczna część tych osób umiera mając ponad 80 lat życia, a nawet dobiegają do 90-ciu.

Nie jestem lekarzem i nie wiem na jakiej podstawie podaje się jak przyczynę śmierci koronawirusa u schorowanych osób w podeszłym wieku. Jak dotąd, nic mi nie wiadomo o tym, czy po śmierci są przeprowadzane badana, żeby ustalić przyczynę zgonu, ani tego, czy jest to możliwe w przypadku chorób współistniejących. Za to wiem coś innego.

Nie przeprowadza się w porę potrzebnych badań żywym chorującym i to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Jeśli rzeczywiście koronawirus atakuje głównie osoby o obniżonej odporności, to cześć tych zakażeń zakończonych zejściem, jest konsekwencją tych zaniedbań.