Chciano mnie przeszkolić z czegoś, o czym od dawna wiem, a osoba próbująca mnie dokształcać dopiero niedawno się o tym dowiedziała. Chodzi o możliwość sfałszowania danych exif przypisanych do zdjęcia. I tym sposobem przekonać mnie do słuszności postawienia wobec kogoś absurdalnego i oszczerczego zarzutu kradzieży cudzego zdjęcia. Otóż od dawna jest mi wiadomo, że część takich danych można usunąć, albo zastąpić innymi korzystając z możliwości podprogramu zawartego w systemie Windows. Być może jest to też wykonalne pod Linuksem i „Macem”.
Kiedyś pokazywałem sposób zachowania danych exif pomimo dokonania fotomontażu, gdzie wcale nie trzeba grzebać w tych danych. Obraz wynikowy będzie miał dane exif podstawowej warstwy. Jednak nie to stanowiło powód do próby doszkalania mnie, a moje twierdzenie, że w pewnym konkretnym przypadku, dane exif wykluczają kradzież zdjęcia z Internetu, co potwierdzają użyty tag i kategoria zdjęcia. Zarówno tag, jak i wybrana kategoria nawet bez danych exif, wykluczały kradzież, wskazując, że został sfotografowany plakat, tak samo, jak mural, czy choćby obraz w muzeum. Samo zdjęcie plakatu, także różniło się od oryginału, elementami witryny, w której sfotografowano ów plakat.
Może nie napisałbym o tym, gdyby owo doszkalanie nie nosiło cech manipulanctwa i zacietrzewienia w oczernianiu innej osoby, co poza publicznie rzuconym oszczerstwem, zostało powtórzone w wiadomości wysłanej do mnie. Wspomnę jeszcze o domaganiu się przez oczerniających podania źródła, czyli autora obrazu. A jeśli osoba fotografująca plakat nie wiedziała czyje dzieło wykorzystano w plakacie? Tak się składa, że tego dobrze wykonanego obrzydlistwa nie znałem, ani nigdy wcześniej nie słyszałem o istnieniu autora. Okazało się, że niektórzy komentujący znali, więc ja się dowiedziałem z komentarzy.
Cdn.