Przyśniła mi się dawna znajoma, że przyszła po coś do mnie i coś mówiła. Ale nie zapamiętałem co. Zaproponowałem jej kawę i zacząłem słać swoje spanie, po czym się zbudziłem. Wyszedłem z domu pozałatwiać swoje sprawy i mój wzrok padł na klepsydrę. Stanąłem, jakby mnie prąd poraził. Zmarł ktoś, kto mnie kiedyś obronił przed pobiciem, do którego doszłoby z winy tej znajomej. Skróciła sobie drogę przez park (mimo, że to odradzałem), w którym rozrabiała grupa dobrze podpitych młodzieńców. Zaczepili ją, więc się im postawiłem. Gdyby ON nie spostrzegł, że oni mnie chcą pobić i nie stanął w mojej obronie, nie miałbym szans się obronić przed nimi. Było ich zbyt wielu. On nosił pseudonim, po którym był bardziej znany, niż pod jego prawdziwym nazwiskiem. I ten pseudonim był użyty na nekrologu. Zastanawiam się na ile jest prawdopodobne, że ta znajoma czytała ten nekrolog i pomyślała o mnie i czy z tego powodu mi się przyśniła, że coś mi chciała powiedzieć. Uważam, że to możliwe, ponieważ jego pseudonim, myśli wielu osób musi skierować ku mojej osobie.