Zaczynam unikać frustrata i idioty zarazem. Frustrat jest idiotą, który całym swoim postępowaniem, uniemożliwia posiadanie innego zdania na temat jego osoby. Jest wyznawcą teorii spiskowych. I nie stanowiłoby to dla mnie problemu, gdyby nie próbował mnie zmuszać do wysłuchiwania swoich chorobliwych urojeń.
Niech sobie wierzy w co chce i nie wierzy w to, co rzeczywiście istnieje. Nic mi do tego. Ale próby wtłaczania mi bredni jako prawdy do głowy i próby wciągnięcia w bicie piany jest nieakceptowalne. Zresztą nie wiem, czy poza biciem piany, nie kryje się coś w jego chorej łepetynie.
Ma nawalone pod czerepem na tle kradzieży. Na widok dowolnej budowy domu, zaczyna się jazgot. A to działki zakupione po znajomości, a to nie jest możliwe, aby ktoś uczciwie dorobił się pieniędzy umożliwiających budowę, nie ma siły – nakradł. I tak słychać w głosie żal pomieszany z zazdrością, bo on sobie nie może pozwolić na taki wydatek. Bo co? Bo nie miał gdzie nakraść, ani zarobić?
Kilka razy dostał ostrą reprymendę, ale skutek prawie żaden. Jeśli nawet uda się przerwać jego bezsensowny słowotok, to, to szczęście trwa tylko chwilę, po której, rozpoczyna się kolejna runda. Mam tego dość. Postanowiłem unikać jego towarzystwa. Pech chciał, że akurat dzisiaj go spotkałem. Swoimi dyrdymałami, utwierdził mnie w przekonaniu, że nie mają sensu żadne rozmowy z nim i o niczym. I, że im dalej od niego, tym lepiej. Niech te bzdury splata komuś innemu. Może ktoś inny chętnie będzie słuchał jego chorych wywnętrzeń. Ja mam dość.