Roztargnienia mi się przydarzają. Czasem są dla innych zabawne. Dla mnie nie. Wróżą problemy. Zdarzało mi się już wyjść ze sklepu i dojść pod drzwi swojego mieszkania ze sklepowym koszykiem na towary. Kiedyś wsypałem kawę do uchwytu na szklankę, mimo, że patrzyłem na uchwyt. W roztargnieniu, niejeden raz zaszedłem za daleko i musiałem się wracać. Wczoraj miałem też taki dzień. Ubierając się, włożyłem na siebie koszulkę tyłem na przód. Zauważyłem ten fakt i ją zdjąłem. Obróciłem przód koszulki we właściwą stronę i wybrałem się w odwiedziny do szpitala.
Przed szpitalem siedzieli chorzy, którzy jakoś dziwnie mi się przyglądali. Nie zwracałem na to uwagi. Przecież zawsze ktoś komuś się przygląda. Wsiadłem sobie do windy i stanąłem przed lustrem. Przetarłem oczy. Czy ja śnię? Przecież ja takiej koszulki w domu nie mam! Jak to kropki nie mam? Przecież ubierałem swoją i nie ma u mnie niczyjej odzieży. Po paru sekundach, dotarło do mnie, że wprawdzie przód koszulki jest na przodzie, ale za to ubrany na „lewą” stronę. I teraz mi się przypomniał zabobon. Mówi on, że jeśli ktoś odwrotnie założy na siebie coś z odzieży, albo pozapina guziki krzywo, to otrzyma jakąś wiadomość! Hahahaha! To teraz zgaduję, czy będzie to cały zestaw wiadomości, czy jedna, ale za to z jakiegoś powodu szczególna.
Będąc w drugiej klasie szkoły podstawowej poszedłem rano do szkoły i bedąc już na miejscu zorientowałem się, że nie wziąłem worka z kapciami. Wróciłem do domu po kapcie i poszedłem do szkoły bez teczki.