W moim miasteczku jest pobudowany w czasach PRL-u dom handlowy. Od tamtej pory przybyło tu sklepów, mimo, że ubyło wielu miejsc pracy. Wiedziony ciekawością jak funkcjonuje dziś ten obiekt, przeprowadziłem rozpoznanie. Wszedłem na samą górę. Moim oczom ukazały się różne i różnie kosztujące wersalki, narożniki i fotele. Najtańsza wersalka kosztowała około 700 złotych. Najdroższa kosztowała prawie trzy tysiące złotych.
I tych droższych było najwięcej. Poniżej siedmiuset złotych, były tylko dwie wersalki. Pomyślałem o proporcjach cen do zarobków. Oczywiście do zarobków minimalnych. Nawet najtańsze dwie sztuki wersalek, wciąż są za drogie na niejedną kieszeń. „Dziś z pensji minimalnej, czyli najniższej, jaką może otrzymać pracownik na etacie, żyje w Polsce około 650 tysięcy osób. Wynosi ona 1680 zł brutto, czyli 1237 zł na rękę.”
Przyjmijmy, że na rękę, będzie to rzeczywiście 1237 złotych. Jednak pamiętajmy, że ta kwota będzie pomniejszona o czynsz za mieszkanie, wydatki na prąd, gaz i w niejednym domu na lekarstwa. Za to, w prawie każdym domu, z tej kwoty, trzeba jeszcze utrzymać niepracujących członków rodziny. Czyli realna cena wersalki będzie dużo wyższa, jeśli ktoś ją będzie musiał kupić na raty.
To prawda, że wersalka nie bułka i nie trzeba jej kupować co miesiąc. Ale też prawda, że wersalka może nam zastąpić wiele bułek. A tak! Z niejednej bulki przyjdzie zrezygnować spłacając haracz za to, że nie mamy pieniędzy, jeśli nawet mamy pracę.