W Krakowie, grubo po północy, dziennikarz napadł na grupę mężczyzn, bo nie podobało mu się ich zachowanie. Przeliczył się jednak z własnymi siłami i wylądował w szpitalu z urazami głowy. Pomoc policji przybyła spóźniona, ale nie przeszkodziło to w ujęciu sprawców. Policję zostawmy w spokoju i wróćmy do zdarzenia.
Do urazu dziennikarskiej głowy musiało dojść wcześniej. Spokojny obywatel o tej porze śpi! Wałęsa się podejrzany element. Jeśli jednak spokojny obywatel z jakiegoś powodu jest zmuszony wałęsać się o takiej porze dnia i jest świadkiem wandalizmu, to sięga po telefon i dzwoni na policję. Być może dziennikarz nie był spokojnym obywatelem, bo spożywał jakieś eliksiry wzmacniające odwagę, co wiąże się z odbieraniem rozumu. Kompromis taki. Jedno leczy, drugie kaleczy.
Nie trzeba być lekarzem, aby wiedzieć, że urazów głowy i kręgosłupa nie należy bagatelizować. Samo wypisanie ze szpitala dziennikarza po kilku godzinach, dobitnie świadczy o tym, że nie doznał on ciężkich obrażeń na skutek bójki. Wątpię, czy w ogóle został pobity. Pewnie naruszono nietykalność dziennikarza i jest to „tylko” zmiana prawnej kwalifikacji czynu.
W związku z powyższym, można żywić poważne obawy, nie tyle o urazy wybranych głów, ile o urazy kręgosłupów,….. ale moralnych. Bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy w to, że Kraków ma takich lekarzy, którzy potrafią w parę godzin wyleczyć urazy głów i kręgosłupów. Jeśli się mylę, to będą nam zazdrościć naszej służby zdrowia. A ta, jaka jest – wiadomo. Chora na KASĘ.